Przygód z herbatą ciąg dalszy
Jan. 11th, 2014 09:01 pmDzisiaj na warsztat degustatorski trafiła herbata mleczny ulung. Sam bym pewnie po nią nie sięgnął bo na ulungach to się akurat znam słabo (czytaj: wcale). Ale że były Święta, to postanowiliśmy z
filigranka wymienić się paczkami i zostałem zasypany herbacianymi różnościami :) ♥
Mleczny ulung (zw. też oolong, ulong, oolung etc.) wygląda tak:

Najpierw musiałem poszukać w necie tego, jak się w ogóle obchodzić z tą herbatą. Okazuje się, że ten konkretny ulung można potraktować jak czarne herbaty: parzenie w ok. 96 st. C przez 3 min. (pierwsze parzenie).
Zanim jednak w ogóle dojdzie do parzenia, zapach jaki po otworzeniu torebki wydziela ta herbata prawie zwala z nóg. Jest bardzo mocny i mi np. przypomina czekoladki z nadzieniem brandy - trochę jakby alkoholowy, ale jednocześnie śmietankowy i słodki. Bardzo przyjemny.
Jak już się herbatę zaparzy, to kolor naparu jest bardzo jasny, zapach znacznie delikatniejszy niż suchej herbaty, ale dalej z wyczuwalną nutą słodko-mleczną. W smaku jest to herbata również bardzo delikatna - smak herbaciany, śmietankowy plus, co ciekawe, owocowy posmak.
Drugie parzenie również 96 st. C i też 3 min. - smak nie zmienił się znacząco. I tu może mała uwaga odnośnie tego ile i w czym parzyć. Ja sypnąłem łyżeczkę na małą szklankę (ok. 150 - 200 ml) od razu do szklanki beż żadnych sitek itp. i okazało się, że jednak dobrze bo liście są ciasno zwinięte i przy zaparzaniu rozwijają się tak, że praktycznie wypełniły więcej niż połowę tej szklanki. Najlepiej więc dać im dużo miejsca.
Trzecie i czwarte parzenie (odpowienio 96 st. C i 4 min. oraz 96 st. c i 5 min.) - smak w zasadzie taki sam. Może trochę mniej mlecznego, a bardziej herbaciany. Czwarte parzenie było ostatnim, ale pewnie można by zaparzyć jeszcze chociaż raz - herbatka bardzo wydajna, jk widać, o ciekawym, delikatnym smaku. Polecam.
![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Mleczny ulung (zw. też oolong, ulong, oolung etc.) wygląda tak:

Najpierw musiałem poszukać w necie tego, jak się w ogóle obchodzić z tą herbatą. Okazuje się, że ten konkretny ulung można potraktować jak czarne herbaty: parzenie w ok. 96 st. C przez 3 min. (pierwsze parzenie).
Zanim jednak w ogóle dojdzie do parzenia, zapach jaki po otworzeniu torebki wydziela ta herbata prawie zwala z nóg. Jest bardzo mocny i mi np. przypomina czekoladki z nadzieniem brandy - trochę jakby alkoholowy, ale jednocześnie śmietankowy i słodki. Bardzo przyjemny.
Jak już się herbatę zaparzy, to kolor naparu jest bardzo jasny, zapach znacznie delikatniejszy niż suchej herbaty, ale dalej z wyczuwalną nutą słodko-mleczną. W smaku jest to herbata również bardzo delikatna - smak herbaciany, śmietankowy plus, co ciekawe, owocowy posmak.
Drugie parzenie również 96 st. C i też 3 min. - smak nie zmienił się znacząco. I tu może mała uwaga odnośnie tego ile i w czym parzyć. Ja sypnąłem łyżeczkę na małą szklankę (ok. 150 - 200 ml) od razu do szklanki beż żadnych sitek itp. i okazało się, że jednak dobrze bo liście są ciasno zwinięte i przy zaparzaniu rozwijają się tak, że praktycznie wypełniły więcej niż połowę tej szklanki. Najlepiej więc dać im dużo miejsca.
Trzecie i czwarte parzenie (odpowienio 96 st. C i 4 min. oraz 96 st. c i 5 min.) - smak w zasadzie taki sam. Może trochę mniej mlecznego, a bardziej herbaciany. Czwarte parzenie było ostatnim, ale pewnie można by zaparzyć jeszcze chociaż raz - herbatka bardzo wydajna, jk widać, o ciekawym, delikatnym smaku. Polecam.