Znalezione na Twitterze Popbloga (czyli Piotrka Siudy): list studentki wydziału prawa i administracji UMCS do Gazety Wyborczej, który mnie po prostu rozwalił mentalnie. Większy ubaw miałbym chyba tylko po usłyszeniu, że ojciec Rydzyk w końcu poszedł siedzieć.
Wstępniak:
I co lepsze kawałki (pisownia i składnia oryginalna):
Końkluzja: biedny ten mózg studencki - przez zapamiętanie autora i tytułu książki zapomni "ważne zaganienia". Jedno jest pewne: biada każdemu, kto kiedykolwiek będzie musiał skorzystać z porady prawnej tej studentki.
Całość tekstu do poczytania TUTAJ.
Wstępniak:
Kolejny głos w dyskusji o poziomie polskich studentów. Tym razem studentka prawa UMCS skarży się na surowość jednego z wykładowców na egzaminie: - Wiadomo, iż w dobie komputerów, punktów xero, drukarek dużo osób uczy się z już opracowanych zagadnień, tudzież skryptów. A pytania znacząco odbiegają od wiedzy, która jest tam zawarta. Padają pytania typu "Proszę podać autorów i nazwy książek z których kazałem się uczyć"
I co lepsze kawałki (pisownia i składnia oryginalna):
Piszę do Państwa, iż jestem studentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Może zainteresuje Państwa, a nawet napiszą Państwo artykuł na temat jednego z przeprowadzanych na tym wydziale egzaminów. Nie piszę tego, iż jestem sfrustrowaną osobą, która nie zdała, bo akurat mi się dziwnym cudem udało.
(...) Rozumiem jeśli to byłby przedmiot, który pomógłby nam w późniejszej karierze zawodowej, aczkolwiek nauka o św. Tomaszu z Akwinu, szkole Platońskiej czy innych koncepcji już nieaktualnych jest po prostu bezsensowna.
(...) My zestresowani samym faktem, iż do upragnionego mgr stoi na drodze ciężki egzamin który nie przyda nam się w dalszej karierze zawodowej, na który poświęciliśmy dużo czasu to przed wejściem uczymy się imienia nazwiska oraz tytułu książki, z której doktor kazał się uczyć (gdyż i tutaj za nieznajomość grozi) zapominając przez to niekiedy bardzo ważne zagadnienia.
Końkluzja: biedny ten mózg studencki - przez zapamiętanie autora i tytułu książki zapomni "ważne zaganienia". Jedno jest pewne: biada każdemu, kto kiedykolwiek będzie musiał skorzystać z porady prawnej tej studentki.
Całość tekstu do poczytania TUTAJ.